W tym tygodniu, dokładnie we wtorek rozpoczęłam sezon rowerowy jadąc rowerem do pracy. I tak sobie jeżdżę codziennie. Nie mam daleko.  Ale moja pupa tradycyjnie odczuła siodełko… Nogi spokojnie, w końcu wzmocniły się bieganiem.

Dzisiaj po raz pierwszy spotkała się jazda na rowerze z bieganiem w jednym dniu. No i łatwo nie było… Po powrocie z pracy poszłam pobiegać i łoooo… :) Nogi jak z ołowiu, a przecież dziś przejechałam tylko ok 15 km… Wystarczyło, że do biegania doszedł inny sport i już schody… Zrobiłam 10 km a dłużyło się niemiłosiernie… Zajęło mi 1:13:29 i po tym czasie z ogromną radością, padnięta dotarłam do domu. Wiem jednak, że warto dodać rower do treningów, początki będą ciężkie, ale potem to zaprocentuje :) Tego się trzymam :p