Poprzedni tydzień nie był dla mnie zbyt dobry biegowo. Biegałam tylko raz i to zaledwie 45 minut. Niestety miałam problemy zdrowotno – kobiece i odpuściłam bieganie. Czasem lepiej odpuścić niż robić coś na siłę. Wyszło mi to na dobre w tym tygodniu, gdyż biegało mi się znacznie lepiej i trochę szybciej :) W środę zrobiłam na bieżni 9 km w godzinę – wiem, że to żaden czas, sama biegałam o wiele szybciej. Ale w tym roku to był mój najlepszy czas. Piszę „był”, gdyż w czwartek jeszcze bardziej podkręcałam szybkość, jednak po przebiegnięciu około 7,7 km przez przypadek rozłączyłam sobie bieżnię strącając jakiś guzik awaryjny. Zła byłam jak nie wiem co, bo nie zapamiętałam sobie dokładnych danych, a biegłam szybciej niż dzień wcześniej i byłby rekordzik :) Oczywiście włączyłam bieżnię i biegłam dalej ale wynik tak mniej więcej – 9,1km.

Z moich planów biegowych nie udaje mi się zrealizować podbiegów :(  Jak tylko mogę jechać do Olsztyna na moją górkę tortur, to nie pada a wręcz leje :( A poza tym pozostałe zmiany wyszły mi na dobre. Jestem zadowolona tym bardziej, że im dłużej biegnę, tym szybciej. A normalnie to trochę na odwrót było…

Oczywiście była też regeneracja i wygrzewanie się na saunie :) A w sobotę pojechaliśmy z Zabieganymi do Wisły. To był bardzo fajny wyjazd integracyjny, w czasie którego „zdobyliśmy” Baranią Górę :) Pogoda dopisała (padało oczywiście w niedzielę, jak Iza chciała podbiegi potrenować…), było super!!!  Jak się nasłuchałam o bieganiu to od razu nabrałam chęci na trening :) Może dlatego taki efekt w tym tygodniu :p 3 Zabieganych wbiegało na Baranią :) Ja może innym razem… :p