Po wczorajszej siłowni rano bolało mnie wszystko od pasa w dół 😁 Oczywiście postanowiłam to wybiegać 😁 Pojechaliśmy do lasu – ja pobiegać a M. z córcią na spacer. A w lesie jak na targu… Pełno ludzi, hałas i gwar… Cieszę się, że tyle osób wybiera aktywne spędzanie czasu, zwłaszcza, że pogoda dziś dopisała. Ja jednak biegając po lesie wolę ciszę, spokój i śpiew ptaków od krzyczących dzieci i lawirowania pomiędzy spacerującymi ludźmi i gromadami rowerzystów. Dlatego skręciłam z głównej ścieżki na boczne. Tam był mój upragniony spokój. I piach… Nie lubię biegać po piachu (chyba, że brzegiem morza). Nie tylko nie lubię ale też nie mam na to siły. Jaki jest efekt? Zrobiłam 5,5 km i wszystko od pasa w dół boli mnie jeszcze bardziej 😁 Jak ja tęsknię za normalnym bieganiem, jako taką kondycją dającą mi możliwość biegania półmaratonów… Teraz wystarcza mi 5,5 km w większości po piachu żeby mnie dobić… 😁