Było bieganko! No dobra, marszobieg 😀 Ale od czegoś trzeba zacząć 😊 Nie od razu Kraków zbudowano 😊 To niby niewiele, ale jednak poczułam się świetnie. Nareszcie choć trochę biegu! To fantastyczne uczucie! Wracam do biegania od tzw. zera, po roku przymusowej absencji. I znowu walka o każdy krok, kilometr, teraz jeszcze boje o jak najdłuższy przebiegnięty odcinek, dążenie do biegu ciągłego, bez marszu. Ale jest o co walczyć! Tylko muszę słuchać rozumu, bo serce najchętniej biegałoby cały czas, ile się tylko da. A to tylko droga do przeciążenia i kontuzji. Trzeba więc zachować zdrowy rozsądek i choć już prawie przebieram nogami to muszę dawkować sobie tę przyjemność 😊