Wczoraj korzystając z wolnego dnia oczywiście biegałam i trochę mnie poniosło… 🙂 Co jednak nie zmieniło faktu, że dzisiejszy dzień spędziłam na biegowo 🙂 Najpierw pojechaliśmy do Lublińca na Bieg Niepodległości. Bieg bez pomiaru czasu, dystans króciutki bo 2,5 km tak więc zgromadził dużo dzieci i osób mało biegających. Ale ścigacze też byli 🙂 Każdy mógł pokonać ten dystans czy to biegiem, czy marszobiegiem i w ten sposób uczcić dzisiejsze Święto Niepodległości. Przed startem organizatorzy rozdawali białe i czerwone koszulki. Potem ustawili biegaczy na wzór lotniczej szachownicy i zrobili zdjęcia. Wyglądało to  tak:

Moim zdaniem trochę dziwnie to wyszło 🙂 Potem poszliśmy na start, który trochę się opóźnił (miał być o 11:11). Trasa wiodła przez las, dookoła stadionu, potem wbiegliśmy na stadion i zrobiliśmy rundkę po bieżni. Tam była meta, gdzie dostaliśmy medal oraz krówkę komandosa 🙂 Było sympatycznie, tym bardziej, że towarzyszyła mi koleżanka Renia 🙂

Prosto z Lublińca pojechaliśmy na Promenadę, gdzie trwał tradycyjny Niepodległościowy Trening Zabieganych „Od świtu do zmierzchu”. Co roku 11 listopada dla uczczenia Dnia Niepodległości Zabiegani organizują świąteczny, wyjątkowy trening. Odbywa się on na 5 km pętli, start następuje o wschodzie słońca. I potem co około pół godziny na trasę wybiega grupa biegaczy, nordikowców a czasem nawet rowerzystów 🙂 Najczęściej ubranych w biało – czerwone barwy, czasem z flagą czy kotylionami. Zawsze ktoś jest w namiocie i na trasie – pełnimy dyżury 🙂 Ostatnia zmiana wraca do miejsca startu – czyli namiotu Zabieganych, równo z zachodem słońca.

Najpierw „pobyłam” w namiocie a o 13 wyruszyłam na trasę, ponownie w towarzystwie Reni. Trochę biegłyśmy, trochę szłyśmy (Renia maszerowała z kijkami a ja dotrzymywałam jej towarzystwa). Nie byliśmy długo, gdyż mój M strasznie wymarzł – najpierw w Lublińcu, potem na Promenadzie. Ale cieszę się, że choć trochę tam byłam. I nawet nie wiem kiedy minął ten dzień… Aż szkoda, że już się kończy…