Jak ja to kocham – kończyłam już wczoraj wpis i wszystko się skasowało… Dziś podejście drugie :)

Koniec urlopu i powrót do rzeczywistości… W poniedziałek pobiegałam wolno i krótko – 6,23 km. Jednak byłam jeszcze trochę zmęczona po górach, nogi nie były lekkie. Postanowiłam się nie przeciążać i nie biegać na siłę aby nie „dorobić się” jakiejś kontuzji, dlatego po tych 6 km kierunek dom.

We wtorek wyleżałam się na saunie – jestem maniakiem saunowym, mogłabym w niej siedzieć codziennie :) Czułam się jak nowo narodzona :) A ponieważ cierpię teraz na „urlopowy niedobór sauny” to postanowiłam wybrać się też na nią w piątek :)

W środę miałam biegać ale…. Zaspałam… Wyłączyłam budzik i zasnęłam… I tyle było mojego biegania… :(

Pobiegałam za to wczoraj, pogoda dopisała – było zachmurzone i chłodniej niż w ostatnich, upalnych dniach. Nic, tylko biegać :) Biegło mi się fajnie. Zauważyłam wpływ chodzenia po górach – nareszcie swobodnie podbiegłam pod górkę, która do tej pory wygrywała ze mną :) W ogóle lepiej biegnę na podbiegach. Wzmocniła się tylna strona uda i od razu inaczej :) Przebiegłam 10 km w 1:10:00 ( chociaż garmin pokazał 1:09:54 :p ). Byłoby szybciej, gdyby nie ulice, samochody i czerwone światła – może jakieś 2 minutki ;) Czas jest bardzo słaby, choć i tak już lepszy, a nie byłam jakoś bardzo zmęczona – mogłabym jeszcze sobie potruchtać :)

Ponieważ pierwsze cele zostały osiągnięte, rozbiegałam się trochę, wzmocniłam, teraz nadszedł czas na zmiany w treningu. Pora potrenować szybkość, wprowadzić interwały, zabawy biegowe, podbiegi…

Przydałoby się też w końcu schudnąć… Bo waga ani drgnęła… :( Ciało trochę lepiej wygląda (w końcu pojawiły się mięśnie :D ), spodnie są odrobinę luźniejsze ale to wszystko stanowczo za mało. Jeśli chcę szybciej biegać (a chcę :) ) to muszę mniej ważyć, nie ma zmiłuj… Waga stoi jak zaklęta, więc trzeba wprowadzić bardziej zmasowany atak. Postanowiłam wrócić na siłownię i pobiegać trochę po bieżni mechanicznej. Wiem, że nie jest to zbyt ciekawe, ale ma swoje wady i zalety. Mnie bieżnia mechaniczna uczy równego tempa, bo z tym miewam problem. Ja się na bieżni nie nudzę, jakoś daję radę ;) Trochę kilometrów na niej przebiegłam więc zdążyłam się przyzwyczaić  🙂

Zobaczymy jaki będzie efekt tych moich kombinacji, pierwsze efekty będę mogła sprawdzić w Blachowni na Przełajowej Ósemce u Jacka.