Wybraliśmy się dzisiaj na klubowy spływ kajakowy na Warcie -> Mstów – Garnek, ok. 15 km. Kajak nie jest mi obcy, pływałam na nim nie raz. Natomiast mój M. płynął po raz pierwszy. Co ja przez to przeszłam… Mówią, że prawdziwym sprawdzianem dla par są narodziny dziecka. Ja po dzisiejszym dniu stwierdzam, że dobrym sprawdzianem jest kajak 🙂 M. nie chciał mnie słuchać, jak mówiłam co ma robić – on wie lepiej. Efekt był taki, że przez pierwszą godzinę co chwilę wpływaliśmy w krzaki, zarośla, krzewy, gałęzie i wszystko co było po drodze, obracaliśmy się do tyłu i oczywiście nie mogliśmy tego zmienić… Cud jakiś, że wyszliśmy z tego bez szwanku. Oczywiście kłótnia była nie nieunikniona… Gdybyśmy byli małżeństwem, to rozwiedlibyśmy się kilka razy na tej rzece… 😛 M.w pewnym momencie stwierdził, że on wysiada i idzie do domu – wersja ocenzurowana 😀  Po godzinie M. w końcu zaczął mnie słuchać i załapał jak się pływa kajakiem. Reszta spływu minęła więc lepiej 🙂 Śmiechy, chichy i ogólna radość. Po spływie był grill i świętowanie urodzin kolegi. Ogólnie było fajnie i wesoło, bo i towarzystwo zacne 🙂 Ja tylko obawiam się jutrzejszego dnia, a dokładnie mojego startu w Przełajowej Ósemce w Blachowni. Długo debatowałam na co się zapisać, obawiałam się upału – w ubiegłym roku bardzo wszystkim doskwierał. W końcu wybrałam mniejsze zło i zapisałam się na nordic walking. Rezygnować ze startu nie chciałam, bo za bardzo lubię Jacka i Przełajową Ósemkę- szkoda mi było 🙂 Decyzja okazała się dobra – tak jak dziś, również jutro upał ma nie odpuszczać. Tyle, że po tym spływie boli mnie cała obręcz barkowa… Zastanawiam się więc jak ja jutro z kijkami pójdę jak nie będę mogła rękoma ruszać… Oj będzie jutro wesoło 🙂