To był bardzo udany dla mnie rok pod względem biegowym. Jak więc mogłabym go zakończyć, jeśli nie biegając? :) Tak więc pojechaliśmy do Krakowa na 12 Krakowski Bieg Sylwestrowy, na mój już naprawdę ostatni start w tym roku :) Organizatorzy zachęcali uczestników do przebrania się. Myślałam o tym wcześniej ale stwierdziłam, że nie mam się w co przebrać. Wczoraj jednak tak mnie naszło, że może jednak… Pochodziłam po sklepach i kupiłam za parę złotych płaszcz Mikołaja. Czapkę już miałam, pasek też się znalazł, tak więc jakiś strój był. Może nie byłam zbyt orginalna, ale cieszę się, że jednak mnie naszło bo zabawa była przednia :) Pakiet odebrałam bez problemów. Do startu było jeszcze mnóstwo czasu, tak więc poszliśmy pooglądać próby do wieczornego koncertu na Rynku oraz pospacerować po Krakowie. Potem powrót do biura zawodów aby przebrać się i zostawić rzeczy w depozycie. A później była już zabawa :) Już przed startem było wesoło, zdjęcia i wygłupy, niektórzy naprawdę mieli pomysły na przebranie, uśmiałam się niesamowicie :) O godzinie 12, przy akompaniamencie Hejnału z Wieży Mariackiej nastąpił start biegu. Na początku tzw. ścigacze a za nimi radośnie poprzebierani i bawiący się biegiem biegacze :) Wśród nich banda smerfów, Miś z filmu o tym samym tytule czy biegnąca choinka :) Biegło mi się super, wesoło, na luzie, żartując i śmiejąc się z innymi przebierańcami :) Czas nie jest tu ważny, choć i tak nie jest źle, biorąc pod uwagę, że w trakcie biegu były przerwy na pozowanie do zdjęć i robienie ich innym. Na metę przybiegłam po 34 minutach i 24 sekundach. A za metą istny bałagan, żeby nie powiedzieć brzydko. Za metą stał mój M., robiący zdjęcia i zdziwiony, że nie mam medalu. Wolontariuszami za metą były dzieciaki, które w ogóle nie ogarniały tego co tam się działo. Gdybym do nich nie podeszła i nie wzięła sobie medalu to bym go nie dostała, bo one w ogóle nie interesowały się wbiegającymi, a ja nie wbiegałam sama. Tym sposobem odebrałam też sobie wodę, różę, którą dostawała każda kobieta na mecie oraz małego szampana, który był dla każdej przebranej osoby. Potem okazało się, że wolontariusze rozdawali wszystko jak popadnie i nie wszyscy wszystko dostali, bo brakło i medali i szampana i wody. Kibice biegaczy opowiadali, że widzieli jak wolontadiusze wkładali szampana do swoich plecaków. Podobno rozawali go też osobom, które w ogóle nie biegły. Czy to jest prawda to nie wiem bo nie widziałam, nasłuchałam się tylko komentarzy czekając w kolejce na posiłek i potem w biurze zawodów. Pewnie, że nie biega się dla medalu czy szampana, ale nie dziwię się, że ludzie się denerwują, bo w końcu płacili wpisowe, mieli pewne rzeczy zagwarantowane a nie dostali bo zgarnęły je osoby, które nie powinny. To był radosny, na luzie bieg. Dużo ludzi biegło po raz pierwszy, więc dla nich medal ma znaczenie – jest pamiątką debiutu czy wyjątkowego biegu. A tu na mecie dowiadują się, że medali brakło… Generalnie sam bieg super – świetna zabawa, polecam wszystkim. Szkoda, że problemy organizacyjne troszkę popsuły wrażenie odnośnie całej imprezy. Po zjedzeniu żurku i przebraniu się stwierdziliśmy, że zostajemy na wieczorną imprezę sylwestrową w Krakowie. Tak więc popołudnie spędziłam na spacerach a wieczór na zabawie :) To było bardzo fajne zakończenie roku :)