Wczoraj rano przywitała nas burza, ale to nam nie przeszkadzało, bo jechaliśmy do Podziemnego Miasta. Tyle tylko, że nie pobiegałam. Deszcz mi nie przeszkadza, ale w burzy to mało bezpieczne… Pojechaliśmy do tego Podziemnego miasta, potem jeszcze raz na latarnię morską gdyż wcześniej nie weszliśmy bo była ogromna kolejka. Tym razem mieliśmy więcej szczęścia. Latarnia ma 310 schodów na które weszłam bez zmęczenia – nie jest ze mną aż tak źle :D Po południu spacer do Dziwnowa. Wczoraj cały dzień chodziłam w adidasach, nie chodziłam po plaży i brzegiem morza i stopy się trochę podkurowały pomimo pokonania ładnych paru kilometrów :) O świcie wstaliśmy i pojechaliśmy do Szczecinka na Szczecinecki Weekend Biegowy, gdzie biegłam 15 km – czyli jedno okrążenie jeziora Trzesiecko. Rano było trochę zimno, ale bałam się upalnej pogody. Pomimo, iż trasa w większości była ocieniona, to jednak wysoka temperatura nie jest przyjacielem biegaczy… Jak jechaliśmy to było lekko zachmurzone, na miejscu też. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie baza sportowa. Start i meta znajdowały się na płycie boiska piłkarskiego OSiR-u. Cały kompleks sportowy to boisko piłkarskie z trybunami i szatniami, kilka boisk treningowych, korty tenisowe – w tym również zadaszone oraz basen kryty. Tyle przynajmniej widziałam. Wszystko bardzo ładne, nowoczesne. Oj brakuje takich obiektów w moim mieście, a przecież Szczecinek to małe miasteczko. Wszystko położone przy malowniczym jeziorze, który jest rewelacyjnym miejscem do uprawniania sportów wodnych. Dookoła również wszystko pięknie i funkcjonalnie zrobione, aż chce się być aktywnym! :) Dookoła jeziora można biegać, jeździć na rowerze, spacerować… I właśnie tą trasą odbywał się dzisiejszy bieg. Ja biegłam 15 km czyli jedno okrążenie jeziora + kilometr na stadionie (trasa dookoła jeziora ma14 km), był również maraton – 3 okrążenia jeziora. Przed biegiem poszłam jeszcze do ubikacji i co odkryłam? Że zaczęły się właśnie „lekko spóźnione” „kobiece dni”… Po prostu super… Zwłaszcza, że oczywiście nie miałam przy sobie nic z „zaplecza higienicznego” do takich sytuacji… Cóż, trzeba było zastosować tzw. prowizorkę i frruuuu na start. Biegło mi się fajnie. Było zachmurzone, słońce tylko chwilami pokazywało się zza chmur. Trasa bardzo ładna, ścieżka super do biegania, ale ze względu na zaistniałą sytuację oraz fakt, że jednak było trochę duszno to postanowiłam nie szaleć i biegłam sobie wolno. Po drugiej stronie jeziora był lasek więc też było przyjemnie ale duszno. Biegłam sobie wolno podziwiając okolicę i ciesząc się pięknymi okolicznościami przyrody :) Na trasie były oczywiście punkty z wodą oraz kurtyny wodne. Trasa dobrze oznakowana i zabezpieczona. Nic tylko biec. Pod koniec już miałam trochę dosyć, „kobiece dni” zaczęły dawać się we znaki a początek owych dni zawsze jest najgorszy. Zaczęłam przechodzić więc sobie do marszu, ale kibice przy trasie zaraz wykrzykiwali bojowe okrzyki, więc trzeba było truchtać dalej :) Na ostatnich moich dwóch kilometrach słońce już na stałe wyszło zza chmur i zaczęło robić się gorąo. Całe szczęście ja już wbiegałam na stadion. Czas marny – 01:42:34. Ale ogólnie jestem zadowolona – biegło się super, tereny ładne i choć się zmęczyłam to odpoczęłam :) Wymyłam się, zjadłam posiłek i wypiłam piwko – z reguły nie piję piwa ale takie zimne, z sokiem, które dostawali biegacze do posiłku tym razem mnie skusiło. I tak sobie siedziałam w cieniu a słońce grzało i grzało… A maratończycy biegli dalej… Osobiście uważam, że maraton w takich warunkach to masochizm. Mam nadzieję, że we wrześniu będzie chłodno… Dziś wystarczyło mi 15 km i bardzo cieszę się, że pogoda była dla mnie łaskawa :) A Szczecinek i jezioro Trzesiecko wszystkim polecam :)