Dzisiaj postanowiłam zrobić sobie próbę generalną przed półmaratonem. M. wywiózł mnie do lasu żebym sobie pobiegała a potem miałam sama wrócić do domu. Pobiegłam sobie ścieżką do drogi między Olsztynem a Biskupicami i z powrotem.

W jedną stronę biegło mi się fajnie, natomiast wracając to z każdym kilometrem było gorzej. Nie miałam sił :( Jakoś dobiegłam z powrotem do parkingu – mając za sobą ok 17 km, ale trzeba było jeszcze wrócić do domu… :(  Więc ruszyłam marszobiegiem, przechodzącym w marsz… Poddałam się po 20,24 km… Nie miałam już nawet siły iść. Pokonanie tych 20 km z groszami zajęło mi 2:38:34. Zanim jednak dotarłam do domu to minęło jeszcze trochę czasu… Mój M. nie przyzwyczajony do tak długiej mojej nieobecności już zaczął mnie szukać… A ja oczywiście nie miałam przy sobie telefonu… Zebrało mi się za to jak już dotarłam z powrotem bo się o mnie martwił.

A wróciłam ledwie żywa… Już mi się ten półmaraton po nocach śnił, teraz to w ogóle będę miała koszmary… Nie wiem czy zmieszczę się w limicie czasowym… Teraz to nawet nie wiem czy dotrę do mety… :( Boję się bardzo i żałuję, że się zapisałam…  🙁  Może w ogóle nie pojadę…