Po Przełaju została mi pamiątka w postaci nadwyrężonego stawu skokowego… Był tam taki moment, że noga zjechała mi po błocie i przekrzywiła się. Od upadku uratowały mnie kijki. Ale potem wszystko było ok. Jednak na drugi dzień rano noga trochę bolała, a tu rodzinna wycieczka do Ojcowa… Ale pojechałam, pochodziłam i jakoś było. Czułam tą nogę, ale dramatu nie było. W poniedziałek też ją czułam, dlatego darowałam sobie bieganie. Ale we wtorek postanowiłam w końcu pobiegać. Na początku było ok, ale między 2 a 3 kilometrem bolały mnie już dwie nogi.  Wcześniej tylko lewa a teraz również prawa i to cała łydka. Aż musiałam przejść do marszu kilka razy. Marsz dobrze mi zrobił, mogłam biec dalej i dokończyłam bieg, 9,25 km zaliczone. Do końca dnia czułam obie nogi, w środę dałam im odpocząć i nie biegałam. Prawa przestała boleć ale z lewą dobrze nie jest :( ból przechodzi do śródstopia, czasem „odzywa się” kolano od wewnętrznej strony – więzadła… A najgorsze jest to, że biegam na śródstopiu więc centralnie obciążam tą lewą stronę… Kombinuję co mogę ale poprawy niestety nie ma, boli jak chodzę, stoję a ja chcę biegać! Dzisiaj była sauna, więc regeneracji ciąg dalszy, nie wiem czy jutro będę biegać :( A 19 Uniejów… :(