Dziś postanowiłam troszkę pobiegać i połączyłam to z akcją Zabieganych czyli treningiem z psami ze schroniska. Idea jest taka, aby połączyć przyjemne z pożytecznym i pobiegać ale też dać odrobinę ruchu psiakom przebywającym cały czas w kojcach.
Tak więc rano pobiegłam truchcikiem do schroniska. Nogę na początku czułam, potem trochę się uspokoiło, „rozbiegała się”. Do schroniska mam ok 2 km więc szału z biegiem nie było
W częstochowskim schronisku byłam pierwszy raz, więc było to dla mnie duże przeżycie. Tyle zwierząt a każde chce wyjść, na nasz widok skakały, szczekały, chciały zwrócić na siebie uwagę, żeby wziąć właśnie jego. Ja najchętniej wszystkie zabrałabym do domu ale niestety nie mam takiej możliwości Aż serce bolało patrzeć na tyle zwierząt, często po ogromnych przejściach tak pragnących obecności człowieka i jego miłości.
Pracownicy wytypowali psy, które możemy zabrać poza teren schroniska. Mnie dano dużego psa, który aż „rwał się” do wyjścia po opuszczeniu kojca. I to tak bardzo, że miałam problem z utrzymaniem go bo był silniejszy ode mnie a ja chucherkiem nie jestem. Zamieniłam się więc z kolegą, który dostał spokojniejszego psa. Ten pies na początku nie chciał wyjść z kojca, widać, że jest po przejściach – gdy stanęłam z nim przy krzakach, to on natychmiast pod nie wszedł. Ale jakoś udało mi się przekonać go do wyjścia, wyszedł sam, nie musiałam go wyciągać. Wymiziałam go, wygłaskałam, on a raczej ona wylizała mnie i wybrudziła i mogłyśmy ruszać na trening
Pobiegaliśmy wkoło zbiornika wodnego. Oczywiście były też różne przygody. Ja np. zostałam wciągnięta przez moją psinkę do wody Było ciepło, psom chciało się pić więc chłeptały wodę ze zbiornika – moja nie tylko piła ale weszła do wody, a ponieważ w miejscu, w którym stałam było mokro błotniście to pociągnęła mnie za sobą. Nie miałam szansy zatrzymać się i w ten sposób znalazłam się po kostki w błotnistej wodzie…. A na nogach miałam moje ulubione buty do biegania… Wszystko oczywiście czarne i zabłocone – buty, skarpetki i nogi wyglądałam super
Biegało się fajnie, śmiałam się, że zabiorę psa do Uniejowa – będzie mnie ciągnął i zrobię życiówkę Bolały mnie ręce nie przyzwyczajone do ciągnięcia psa na smyczy No i zaczęłam odczuwać nogę
Po powrocie do schroniska, pożegnałam się z pieskiem, porozmawiałam z jednym z pracowników, który poopowiadał nam o schronisku i niektórych zwierzętach. Zaprowadził nas też do kotów – były kochane! Wymiziałam wszystkie, które do mnie podeszły
A potem truchcikiem pobiegłam do domu. A w domu oczywiście od razu pod prysznic i do prania butów. Teraz schną czyściutkie – będą błyszczeć w Uniejowie
A noga boli cały dzień, czy siedzę, czy chodzę Miałam jutro pobiegać, wykorzystać piękną pogodę… Zobaczymy… Wizyty w schronisku nie żałuję – super pomysł, super doświadczenie i satysfakcja, że sprawiłam psiakowi odrobinę radości i dałam możliwość radosnego pobiegania zamiast siedzenia w kojcu za kratami. Niby nic, ale jednak… Polecam wszystkim!!!
Najnowsze komentarze