Zakupiłam niedawno książkę „Sztuka szybszego biegania” (autorzy: Julian Goater, Don Melvin). Pozycja warta przeczytania, kompendium wiedzy dla każdego. Oczywiście to nie moje poziomy treningowe, ale naprawdę każdy – od początkującego do zaawansowanego biegacza znajdzie przydatne wskazówki i pogłębi wiedzę. Czytam ją z zachwytem starając się zapamiętać jak najwięcej ale zapewne nie raz jeszcze do niej powrócę.

W książce wyczytałam o przeprowadzaniu dwóch treningów biegowych w ciągu dnia i mając wolne postanowiłam spróbować. Efekt jest taki, że choć w sumie zrobiłam niecałe 10 km to z wieczornego – krótszego – treningu wróciłam nieźle zmęczona… Wymęczyło mnie takie bieganie o wiele bardziej   niż przebiegnięcie tego dystansu ciągiem… Ale muszę przyznać, że spodobało mi się to, niestety nie dam rady trenować tak regularnie pracując… :(

Wczoraj spontanicznie zrobiłam sobie trening marszowy rezygnując z usług komunikacji miejskiej. W ten sposób „zrobiłam” kilkanaście kilometrów i rozwaliłam buty… 😛

Dzisiaj dziesięciokilometrowy, wolny ( jak zwykle) bieg. Wczoraj i dzisiaj dodałam do tego gimnastykę i przyznaję iż czuję skutki… Jestem padnięta i wszystko mnie boli…  Jutro odpoczynek od biegania :)