image

Dziś miało być dłuższe wybieganie. Pogoda piękna, słonecznie i ciepło. Jak już wygramoliłam się z domu to wyruszyłam wcześniej obmyśloną trasą. Ale dzisiaj bieganie bardzo opornie mi szło, pomimo tego, że chęci były duże. Jednak brakło sił. Im dłużej biegłam, tym było trudniej. A jeszcze wiał tzw. „wmordewind”… Po 10 km miałam już serdecznie dosyć i marzyłam tylko o tym, aby już być w domu… Ostatnie kilometry więcej szłam niż biegłam :( Do domu dotarłam po 14 km :(

Niestety dopadło mnie przeziębienie. To już nie tylko ból gardła, ale również osłabienie, złe samopoczucie a wczoraj lekko podwyższona temperatura :( Niby jakoś funkcjonuję ale na bieganie już sił brakło :(

Jak odpoczęłam w domu to poczułam się trochę lepiej. Poszłam na spacer i było dobrze więc po południu wybraliśmy się do lasu – ja na kijki. Przeszliśmy 10 km, szłam troszkę wolniej niż zwykle ale zawsze coś. Tylko klęłam na buty, które założyłam. Nie wiem co mnie podkusiło… Spacer z kijkami po lesie zakończył się mega bąblem na stopie, a dokładnie pod piętą oraz małym bąblem na śródstopiu drugiej nogi… Całe szczęście ten na śródstopiu nie jest dokuczliwy. Biegać będę mogła. Gorzej z tym na pięcie – nie mogę stanąć na całej stopie. A dodatkowo nadwyrężyłam sobie mięsień utykając :( Cóż… Biednemu wiatr w oczy…

W każdym razie niedziela spędzona aktywnie – pokonałam dziś w sumie ponad 26 km – 14 km biegając a resztę maszerując. Czuję się w miarę dobrze, temperatura dzisiaj trzyma się w normie. Jest nadzieja, że będzie lepiej :) Jestem męczona, wkurzona na buty ale poza tym w miarę zadowolona :)