Po środowych kijkach wczoraj po pracy grzecznie siedziałam w domu – gardło bolało nadal… Jeszcze pogoda zmieniła się o 180 stopni – z wczorajszej wiosny zrobiła się jesień i padał deszcz :(

Dzisiaj gardło bolało jeszcze gorzej, ale pogoda się poprawiła, postanowiłam więc dobrze wykorzystać dzisiejszy, wolny od pracy dzień :) Między innymi pobiegałam sobie trochę. Przetruchtałam 10,30 km – chciałam więcej, ale gardło bardzo dawało się we znaki. Miałam wrażenie, że mam tam kaktusa :D Niestety podczas biegu nie potrafię oddychać inaczej niż przez usta.

Jednak po południu poszłam jeszcze trochę pomaszerować – 9,20 km zaliczone :) Na gardo nie pomogło ale samopoczucie super :) Tylko pupa mnie boli :D Jutro chciałam jechać do pracy na rowerze, otwierając tym samym sezon rowerowy, nie wiem jednak co na to pogoda (a jest zachmurzone i zapowiadają deszcz) i moja pupa po dzisiejszym dniu :) Rower był w serwisie i teraz działa jak nowy :) Muszę sobie tylko jeszcze wygodniejsze siodełko kupić :)