Na dzisiejszy dzień zapowiadane były duże opady deszczu. Od rana jest zachmurzone ale deszczu ani kropelki jeszcze nie spadło – a piszę to wieczorem 🙂 Oczywiście pobiegłam na plażę 🙂 Po wczorajszym aktywnym dniu nogi jakieś takie nie moje – nie bolały ale takie jakieś sztywne… Po 2 km dopiero wróciły do normy 🙂

Morze przywitało mnie przypływem, dużymi falami i wiatrem. Pogodan do biegania super gdyby nie ten  i wiatr ale dało się przeżyć… Przypływ miejscami zabrał trochę plaży, więc ciężko było biegać brzegiem morza. Jednak próbowałam. Efekt był taki, że buty miały dziś „chrzciny” 🙂 Gdy biegłam nie wiadomo kiedy zrobiła się fala i oczywiście cała woda na mnie. Byłam mokra od pasa w dół 🙂 Skoro buty przemoczone to było mi już wszystko jedno i biegłam sobie na luzie po wodzie 😀

Znowu wróciłam przemoczona i upaprana piachem ale szczęśliwa 🙂 Miało być 5 km, wyszło niecałe 6. Buty suszą się na parapecie a morze szaleje – w południe było 6 w skali Buforta teraz myślę, że jest więcej bo sztorm i wiatr jeszcze się nasiliły. Ale jest fajnie 🙂