Jak zobaczyłam, że w Częstochowie po raz pierwszy odbędzie się Bieg Tropem Wilczym to od razu się zapisałam. Niestety potem okazało się, że biegać nie mogę. Nie mam kontuzji – dostałam szlaban od lekarza z innych zdrowotnych powodów. Mogę jedynie spacerować…

Pojechałam dziś przynajmniej odebrać pakiet i pokibicować. Dzisiaj nie było już możliwości przepisania pakietu na inną osobę więc odstałam swoje w kolejce i odebrałam go. Niestety start opóźnił się a zmarzliśmy trochę w tej kolejce więc nie czekaliśmy już, tym bardziej, że nic się tam nie działo. Nawet dmuchaniec „start/meta” odmówił posłuszeństwa – chyba był dziurawy i nie dało się go napompować – organizatorzy w końcu dali sobie spokój.

I w ten sposób zaliczyłam swoje pierwsze DNS choć pomiaru czasu nie było (chyba że ręczny) więc list z wynikami również nie. Cóż, jak nie wolno to nie wolno. Jeszcze sobie odbiję 🙂

Pakiet tradycyjnie został przejęty – M. przygarnął koszulkę bo dostałam męską a kot zajął się torbą 🙂 Ja tym razem musiałam obejść się smakiem…