Stacja pogodowa zaczęła współpracować, więc nie ubrałam się dzisiaj na bieganie jak blondynka 🙂 Pojechaliśmy do lasu, gdzie po nocnych opadach deszczu przywitało nas błoto. Nie padało, było fajnie, zmysł równowagi ćwiczony był gratis 🙂 Taki trening przed zimą – ślizg figurowy na błocie 🙂 Mój mały sukces – utrzymałam się w pionie i nie leżałam ani razu 🙂

Zainspirowana tym rozjeżdżaniem na błocie po południu wyciągnęłam mojego M do nowo otwartej wrotkarni. Nie jeździłam na wrotkach od dzieciństwa a M. nigdy wcześniej 🙂 Ale poszło nam dobrze. Początkowa niemoc została opanowana i jeździło mi się fajnie. Unikałam ostrych zakrętów a hamowałam na bandzie 🙂 Gleby nie zaliczyłam 🙂
M. też był zadowolony, bo w swoim debiucie leżał tylko dwa razy 🙂 Radził sobie dobrze – jestem z niego dumna 🙂 Zabawa była przednia 🙂 Fajnie było wrócić do dzieciństwa, tylko wrotki były wtedy trochę inne 🙂