tytyty

Z racji dnia trening musiał być! 🙂 Trzeba było spalić wcześniej zjedzonego pączucha 🙂

Fajnie, że nareszcie nie ma lodu i śniegu – można bezstresowo biegać 🙂 A biegało mi się fajnie bo towarzyszył mi śpiew ptaków który zwiastował, że nadchodzi moja ulubiona pora roku – wiosna! Ja akurat z bieganiem „wstrzeliłam się” w pogodę, bo jak wróciłam to zaczął padać deszcz…

Ogólnie zjadłam wczoraj 1,5 pączka ale pobiegałam i ćwiczyłam pilates. Myślę, że bilans jest na minusie 😉