Wczoraj zrobiliśmy sobie kilkunasto – kilometrową wycieczkę brzegiem morza i lasem przy wydmach. Wzięłam kijki i zrobiłam sobie super trening NW 🙂

Dzisiaj rano, po nocnej ulewie pobiegałam sobie po plaży (mokry piach jest świetny do biegania 😀 ), brzegiem morza i promenadą. Nie przebiegłam wiele, niecałe 7 km. Ale później zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerową.

Wypożyczyliśmy rowery i jak to z wypożyczonymi rowerami bywa (szczególnie w naszym przypadku 😀 ) było wesoło. Rower Michała skrzypiał a mój grzechotał. Przerzutki były tylko z nazwy, a jak już udało mi się coś zmienić to niekoniecznie na to, co chciałam 🙂 Dodatkowo mój rower miał cienkie opony, a ja na takich niekoniecznie potrafię jeździć 🙂 Generalnie na rowerze jechało się dobrze. Problem miałam, gdy były kałuże i błoto – a tego po nocnych opadach nie brakowało. Ledwie przejeżdżałam, a na piachu raz ugrzęzłam i musiałam przeprowadzać rower. 

Jechaliśmy Szlakiem Zwiniętych Torów, prowadzi on do Rowów. W Rowach miałam okazję zobaczyć jakim żywiołem jest morze. Zabrało bardzo dużą część plaży – schodami, którymi wcześniej schodziło się na plażę, teraz schodzi się prosto do morza.

DSC_0802

W drodze powrotnej jazda na rowerze zaczęła mi lepiej wychodzić – przejechałam przez wszystkie piachy i błota i nie utknęłam 😉 Ogólnie przejechaliśmy około 46 km.