Trening w zawieszeniu to coraz popularniejsza metoda ćwiczeń, podczas których trenujący wykorzystuje obciążenie własnego ciała. Najpopularniejszym przyborem do tego rodzaju ćwiczeń jest TRX. Ja nie posiadam oryginalnego zestawu, jednak będę używać tej nazwy, bo wiadomo o co chodzi ;) Jest to zestaw regulowanych pasków w kształcie litery Y, który można zawiesić na drążku, drzewie czy futrynie drzwi.
Twórcą tej metody jest amerykański komandos Randy Hetrick. Wpadł on na pomysł mobilnego urządzenia, które miało pomagać żołnierzom przebywającym w trudnych warunkach (prowizorycznych bazach wojskowych, łodziach podwodnych czy okrętach) w utrzymaniu dobrej formy. Urządzenie musiało być niewielkie, lekkie i dawać możliwość kompleksowego treningu całego ciała. Tak powstał TRX. Zaletą tego sposobu ćwiczeń jest niezwykła mobilność. TRXa można zabrać na wyjazd służbowy czy wakacje i przeprowadzić prosty trening, np. w hotelowym pokoju. Przy użyciu TRX można trenować wszystkie grupy mięśniowe, a liczbę możliwych ćwiczeń ogranicza jedynie wyobraźnia. Zapewne nie jest to rzecz niezbędna, podobne efekty można uzyskać stosując całą gamę przeróżnych ćwiczeń. Jednak jak wspomniałam wcześniej jego zaletą jest mobilność oraz jest bardzo fajnym urozmaiceniem i dodatkiem do innych form wysiłku, jak np. bieganie :) Dla mnie ćwiczenia z TRXem okazały się trudne. Już w ogóle nie wiem jakby to wyglądało, gdybym nie zabrała się za porządniejsze ćwiczenia od początku roku :)   fot.: livestrong.com