yes

Pełna mobilizacja trwa! :) Sumiennie każdego dnia jest to jakaś aktywność fizyczna i parę chwil na tzw. „babskie pierdoły” :) Dla ducha też coś jest – czytam 3 książki jednocześnie… ;p

Ostatnie dwa dni to pokonanie 20 km i ogromna radość z biegania po śniegu :) Pokochałam to w tym roku :) Aż sama sobie się dziwię, dlaczego dopiero w tym? Tyle zim zmarnowanych… :) Moje zatoki trochę się buntują, nie ma mowy o wyjściu bez chusteczek w ręce. Ale o dziwo nie przeziębiłam się jeszcze :) Chyba poprawiłam mi się odporność, bo normalnie to już byłabym nieźle zaprawiona :) Najbardziej dziwię się, że po Krakowie nic mi nie było – tam po biegu siedziałam spocona jedząc posiłek i troszkę chodziłam taka zanim dotarłam do biura zawodów i przebrałam się. A potem spędziłam jeszcze cały dzień na dworze…

Dziś aż mnie nosi, żeby pobiegać. Taki piękny śnieg za oknem… :) Ale czuję, że powinnam zrobić sobie dzień przerwy od biegania. Czuję w nogach ostatnie dwa dni. A jeszcze ćwiczę codziennie. Serce mówi „biegaj”, ale rozum odpowiada „daj sobie dzisiaj spokój” :) Jednak trzeba posłuchać rozumu :) Nie oznacza to braku aktywności fizycznej w dniu dzisiejszym. W parę chwil codziennej gimnastyki i różnych ćwiczeń wplotłam dwa – plank i squat. Nie bez powodu pisałam wcześniej o planku :) O squacie będzie niedługo :) W pozycji plank wytrzymałam dziś aż 35 sekund :) A zaczynałam od 15 sekund :D Przysiadów zrobiłam dziś 80. Za mną dziś również 45 minut pilatesu :) Rewelacja :) O tym też będzie niebawem :) Plan realizowany wzorowo :)