W tym tygodniu M. ma urlop, przejmuje więc opiekę nad córcią, a ja mam więcej czasu dla siebie. No i mogę rano pognać na basen, żeby mieć czas na odpoczynek przed wieczornym bieganiem.

Dzisiaj, jak wróciłam z basenu, to M wpadł na pomysł, abyśmy jechali do lasu, pospacerować trochę z małą. Ja od razu stwierdziłam, że to ja w takim razie będę biegać! No i pojechaliśmy 😁

Gorąco, zbliża się południe, ja tyle, co z pływania wróciłam, tradycyjna trasa – pół z górki, pół pod górkę… Cóż… Nie da się ukryć, że triathlonista nie jestem 😂😂😂. Choć kiedyś miałam takie marzenie, jeszcze zanim triathlon zrobił się taki modny. W 2010 roku trenowałam jak do triathlonu 😁 – codziennie dwa treningi – dyscypliny mieszałam – rower + pływanie, bieganie + pływanie, rower + bieganie… 😁 Mam nawet dzień na endomondo, gdzie pewnej niedzieli zrobiłam wszystkie trzy 😂 A ja tylko szykowałam się do półmaratonu… 😂😂😂 Wszystkie moje życiówki do dystansu półmaratonu włącznie pochodzą właśnie z tamtego okresu. Szkoda, że nie prowadziłam wtedy bloga… 😁

No a dziś… Dzisiaj biegnąc, walczyłam o przetrwanie… 😂😂😂 No może przesadzam, ale kilka kilometrów cały czas pod górkę dało mi popalić… Ale jakoś dotrwałam marszobiegiem… 😂

Jednak wolę pływanie – ono tak mnie nie męczy 😂😂😂 Wręcz przeciwnie – wracam zrelaksowana pomimo dużego wysiłku fizycznego. A w domu za dużo nie odpocznę – mając taką ciekawską i ruchliwą Pchełkę, jaką jest moja córcia.

Tak więc póki co triatlon mi nie grozi. Szczególnie że na rower już czasu brak. Ale pływania nie odpuszczę!