Tak! W końcu światełko w tunelu, chociaż dla mnie to cały reflektor :D Dzisiaj odczułam efekt pływania – po 13 dniach regularnych treningów pływackich (dla mnie to są treningi) moja wydolność i wytrzymałość poszybowały w górę i po raz pierwszy od powrotu do biegania przebiegłam ciągiem 5 km. I nawet na chwilę nie miałam ochoty się zatrzymać – bez względu na podbieg!


Pewnie myślisz, zgłupiała… Czym tu się chwalić… A dla mnie to prawdziwy progres. Przy mojej wadze, schorzeniach (i niestety podejrzeniu kolejnego), pomimo biegania i ćwiczeń, nie miałam na tyle sił, aby biec ciągiem. Na podbiegach nie dawałam rady, musiałam przechodzić do marszu…

Gdy od 1 sierpnia zaczęłam chodzić na basen i pływać, bieganie stało się jeszcze cięższe. Jakby nie patrzeć, dwa treningi to spore obciążenie dla organizmu a ja nie obijam się na basenie.

W końcu jednak mój organizm załapał! Wpadłam w ten biegowy rytm, wolniutki, ale jednak. Regularny oddech, spokojny bieg. Aż zła byłam, że dziś mogę przebiec tylko 5 km… Bo z chęcią biegłabym dalej!

Dlaczego tylko 5 km? Biorę udział w Żółwiowej Triadzie Biegowej – 3 dni biegania po 5, 7 i 10 km. Koniecznie w tej kolejności. Tak więc moja dzisiejsza przyjemność trwała krótko.

Myślę, że jutro już nie będzie tak wesoło, będę bardziej zmęczona. Ale mimo wszystko różnica jest ogromna i odczuwalna.

Dzisiaj, 13 sierpnia zrobiłam progres w bieganiu. W sobotę, po 11 treningu odnotowałam poprawę wyników w pływaniu, choć wcale tego się nie spodziewałam.

Jest więc pięknie, aż nie mogę doczekać się jutrzejszego pływania! A ponieważ Endomondo totalnie mnie olało, nie odnotowując żadnego rekordu (zegarek pokazał 3 😁) to sama postanowiłam przyznać sobie puchar 😂😂😂 A co!

Ps. Zegarek odnotował również, że poprawił się pułap tlenowy. Nic tylko pływać i biegać! 😁