W ubiegłym tygodniu napisałam długaśny wpis, który skasował mi się przed opublikowaniem. Nie miałam już cierpliwości i nerwów żeby pisać go jeszcze raz. Więc napiszę tak w skrócie. Po bieganiu z pieskami bolała mnie noga, więc dałam jej odpocząć parę dni. W czwartek potruchtałam sobie baaaardzo wolniutko, bo z nogą już było lepiej. Chciałam zobaczyć co będzie po bieganiu, ale żeby jej nie przeciążyć to przebiegłam tylko 6 km „z groszami”. Niestety na drugi dzień noga bolała. W sobotę byłam w schronisku, gdzie starałam się bardziej spacerować niż biegać, ale wieczorem trochę nogę czułam :( A w niedzielę wyjazd do Uniejowa… W Uniejowie byłam po raz pierwszy, i moje wrażenia są bardzo pozytywne. Bieg na 10 km, niby taki zwykły bieg po asfalcie, po ulicach. Muszę jednak przyznać, że biegło mi się bardzo fajnie. Wystartowało ponad 1300 osób i jednym z niewielu błędów organizatorów były zaparkowane w  uliczkach samochody – miejscami było naprawdę ciasno. Sygnał do startu dała armata, niby początek biegu a ja stoję i stoję :) a nie stałam na końcu :) Tyle było ludzi :) W związku z tym cały czas ktoś koło mnie biegł, byłam w tłumie więc fajnie mi się biegło. Jak w końcu mogłam biec to biegłam swoim tempem, swobodnie, nie chciałam przeciążyć nogi która mnie nie bolała i chciałam, żeby tak zostało :) I tak sobie biegnę, patrzę a tu już pierwszy kilometr za mną. Pomyślałam sobie, że jakoś tak szybko. Patrzę na zegarek a ja mam tempo 5,20… Myślałam, że gps szaleje, bo to zdecydowanie za szybkie tempo jak dla mnie. Ale zaczęłam biec troszkę wolniej bo bałam się, że w takim tempie to sił mi braknie i nie ukończę biegu. Tak się asekurowałam, że przed metą miałam jeszcze dużo siły i wyprzedziłam parę osób :) Teraz żałuję, że zebrałam się tak późno, że zwalniałam w trakcie biegu bo czas byłby lepszy a ja nie byłam zmęczona biegiem :) Mój czas to 1:06:09. Ogólnie wolno ale to chyba mój najlepszy czas w tym roku, a mogło być jeszcze lepiej. Potem oglądałam sobie swoje międzyczasy to pierwszy kilometr pokonałam w czasie 5:39 :) drugi w 6:00, trzeci w 6:04 a czwarty w 6:22 :) jestem bardzo zdziwiona bo ja teraz przecież tak nie biegam :) Potem czasy są już wolniejsze ale mimo wszystko średnie tempo wyszło mi 6:31 więc o wiele lepiej niż ostatnio :) Po biegu posiłek, przebranie się i wręczenie nagród dla zwycięzców. Wszystko miało skończyć się o 17, przedłużyło się tylko o jakieś 5 minut więc tu też plus dla organizatorów. W pakiecie startowym była wejściówka na Termy, więc po dekoracji z całą ekipą poszłam się relaksować :) I to jest super sprawa, taki relaks po biegu. Same termy troszkę mnie rozczarowały, myślałam, że są większe. Ale było fajnie :) Miałam super wrażenie, jak wieczorem, gdy było już ciemno i zimno, odnalazłam basen pływacki, który jest tam na zewnątrz. Fajnie oświetlony punktowo pod wodą. Basen był pusty więc popływałam sobie pół godzinki. Tylko woda, niebo, gwiazdy i ja :) No i ratownik w budce ale nie było go widać ;) Rewelacyjne uczucie :) Noga w czasie biegu mnie nie bolała, poczułam ją trochę jak siedzieliśmy na sali na wręczaniu nagród, ale potem „rozchodziłam” ją sobie. Na termach znowu ją poczułam, ale jak posiedziałam sobie w grocie solnej to mi przeszło i nawet przy pływaniu mnie nie bolała. Poczułam ją za to w autokarze, gdy wracaliśmy. Jednak takie siedzenie z opuszczoną nogą jest dla mnie najgorsze.  Ale cóż, trzeba było się jakoś przemęczyć. Do domu wróciłam po 23.30, zmęczona ale bardzo zadowolona. Bardzo podobało mi się w Uniejowie i mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę.